czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 1

Włącz
Nazywam się Ellie Goulding mieszkam na ulicy Break Street w Kalifornii w Stanach Zjednoczonych,tuż obok mnie mieszka Troian moja BFF.Kilka domów dalej mieszka Georgia diwa,plastik uliczny,nienawidzi mnie i Troian nie wiem za co,jedynym plusem jest to że mam moją BFF no i to że mieszka koło mnie super śliczny przystojny Zac,no ale ja mu sie nie podobam,a nawet gdyby to i tak on nie zwraca na mnie uwagi kręci się koło Geogi ponieważ jej rodzice są nadziani,nawet bardzo.Mieszka w Villi nad basenem(villa).Zresztą nie dziwne się ,jej rodzice prowadza mnóstwo hoteli 5 gwiazdkowych(takich).Ale dosyć o niej.Wróćmy do mnie a raczej do mojej rodziny ja i moja mama to coś w rodzaju miłości z dystansem,pewnie zastanawiacie się dlaczego,a może dlatego że 2 lata temu umarł mój ojciec w wypadku.Jeździł na tirach,pewnego razu mama dostała list z kondolencjami i pieniędzmi za odszkodowanie,nie wiedziała co to jest-wy pewnie już wiecie-tak to były akta zgonu mojego taty.Akurat to było dziwne bo te akta wyglądały jak list,ani wzmianki to jak tata umarł ani gdzie go pochowali,a nawet jak zginą.Mama była zrozpaczona nie mogła uwierzyć,że tata już nie wróci.Ja kochałam go na życie on nauczył mnie tak dużo,to dzięki niemu postanowiłam jeździć na desce.Ale niestety moja frajda skończyła się gdy dostałyśmy ten list,mama nie chciała mieć już żadnych wspomnień po tacie,więc zakazała mi jeździć a na dowód zniszczyła wszystkie moje rzecz związane ze skatingiem.Ale ja i tak nie przestałam nadal jeździłam.Wkrótce po ok.1,5 roku mama wyszła ze Benjamina było huczne wesele wszyscy bawili się i radowali tylko nie ja siedziałam i nie mogłam uwierzyć w to że moja mama tak szybko zapomniała o tacie,a jeszcze lepsze jest że ten cały Benjamin ma córkę Chachi ona straciła matkę,zmarła na raka.Od tego ślubu nie odzywamy się z mamą do siebie już tak często i nie wychodzimy nigdzie razem-ani na zakupy,a nie na obiad-wszędzie z nimi.Dzisiaj jest Sobota 5 lipca oficjalnie wakacje trwają.Właśnie jest śniadanie no nie mogę wybrzydzać mama wie co lubię(śniadanie).W czasie posiłku jak zwykle wszyscy rozmawiają.
-I jak smakuje ci Elli?-spytał Benjamin
-Tak-odpowiedziałam
-Mogła byś wykazać trochę uczucia!!!-oburzyła Chachi
Zamyślona *.*
-Tak!!!Ja nie każe kochać ci mojej mamy a ty nie karz mi kochać twojeg taty!!!-krzyknęłam wstałam od stołu i pobiegłam do pokoju trzaskając drzwiami-Boże jak ja jej nie nienawidzę-powiedziałam do siebie i otworzyłam okno po czym wyszłam przez nie i usiadłam na dachu.Siedziałam tak i myślałam jak to będzie i czy zdołam wytrzyma z tą głupią Chachi.
Z transu wybił mnie dobrze znany głos-pewnie domyślacie się kogo-tak to był głos mojej  BFF(ubrana)
Troian <3
-Ellie co ty tam robisz?!-krzyknęła pytając
-Ymmm...rozmyślam-powiedziałam po zastanowieniu się.
-Aha,no ok-powiedziała i już myślałam że da mi pobyć samej,ale nie,jest za dobrą przyjaciółką.Weszła na drzewo,później grubą gałąź i po chwili siedziała koło mnie.
-Ja na prawdę muszę ściąć tą gałąź.
-Oj nie marudź-powiedziała-a teraz mów co ci znowu zrobiła Chachi
-Ehhhh.Zmusza mnie żebym pokochała Benjamina i nie rozumie ze minęły dopiero 2 lata odkąd nie ma mojego taty z nami,ona nie ma pojęcie jak to jest.
-Ale przecież jej też ktoś umarł,mama no nie-powiedziała Troian
-Tak ale jakieś 8 lat temu-wyjaśniłam
-Aha-powiedziała i obie spuściłyśmy głowy-Wiesz,niedaleko mieszka mój kuzyn,mam mu do oddania pewną rzecz przejdziesz się ze mną?
-Tak...czemu nie-odpowiedziałam-tylko się przebiorę
Ona kiwnęła głową i weszłyśmy do mojego pokoju(taki).Podeszłam i wybrałam ubranie(takie) po czym  poszłam do łazienki oporządziłam się i wyszłam.Razem zeszłyśmy po schodach do holu. Troian została a poszłam do salonu.
-Mamo ja idę z Troian do jej kuzyna-odparłam po czym odwróciłam się na pięcie i usłyszałam za sobą tylko ,,Ok ok".Wyszłyśmy i ja skierowałam się do garażu.
-Pojedziemy na rowerach?-spłatam
-Tak pewnie-odparła-To ja idę po swój-i poszła
Wyciągnęłam rower(taki) i wsiadłam po czym wyjechałam z terenu mojego domu.Po ok.2 min. dołączyła do mnie Troian na rowerze(taki).
-Jaki kwiecisty-powiedziałam
-Dzięki,jedziemy-podziękowała Troian
-Pewnie-i ruszyłyśmy w stronę miasta.
---------------------------------------------------------------------------------
I jak sie podoba. :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz